Stało się tak, że już drugi raz w tym roku (i w ogóle drugi raz wspólnie) trafiliśmy do Warszawy. Tym razem przyszło nam zerknąć nieco na Pragę Północ.
Najpierw trzeba było tam dojechać. Wystarczy sprawdzić autobusy w internecie, pojechać, wysiąść, przesiąść się i… ale jednak nie. Na jednym małym skrzyżowaniu okazało się być co najmniej 5 przystanków (i trzy razy więcej tabliczek przystankowych) i akurat przejeżdżało przez nie 12 autobusów (w tym wiele przegubowych i jeden autobus techniczny) oraz dwie koparki. Akurat przez to skrzyżowanie przeciskała się również w tym samym czasie policja na sygnale. Wszystko to i tak poruszało się w ślimaczym korkowym tempie, więc lepiej było iść na pieszo…
Wokół kamienice stojące w niezmienionym stanie od 70 lat (odkąd ktoś wystrzelał w ich murach dziury), niektóre mają wprawdzie nowe okna, ale niektóre nie mają nawet framug i wlatują tam z rozpędu gołębie.

 

Na Brzeskiej wszędzie dresiarze i małe dzieci, w każdym podwórku rozświecony ołtarzyk Matki boskiej.

 

 

Tu budują apartamenty, nowe, piękne, ogrodzone bloki z zapierającym dech w piersiach widokiem na stare garaże i blaszaną budkę „mięso i wędliny”. Obok przechodzi murzyńska para perfekcyjnie rozmawiająca ze sobą po polsku, Japończyk prowadzi psa większego od siebie. Gdzieś pomiędzy afrykańską szkołą tańca, serwisami Samsunga, Toshiby i Skody, opodal reklamy połączeń telefonicznych do najdalszych zakątków świata, zaraz obok sklepu monopolowego „Pentagram” czerwieni się wielkie polskie godło przy biurze komornika sądowego, a kilka metrów przed wejściem stoi płyta upamiętniająca poległych w tym miejscu powstańców.

W tym miejscu trawniki są szare, trawy nie ma na nich prawie w ogóle. Pod drzewem rozsypano coś co może być równie dobrze kocim żwirkiem, jak i trutką dla zwierząt. Ale jest prawdopodobnie jeszcze czym innym.

Jakiś mężczyzna w dżinsach podciągniętych niemal pod pachy przechodzi obok spłuczki, którą ktoś wyrzucił na środku chodnika. Gdzieś z góry słychać głos spikera opowiadającego o sytuacji w Polsce lat 70-tych – to ktoś przy otwartych na ościerz drzwiach balkonowych ogląda na cały regulator telewizję. Jakaś kobieta próbuje zaparkować równolegle wjechawszy najpierw całkowicie na chodnik, a dopiero później próbując wpasować się w miejsce parkingowe, nie zważając na pieszych, którym właśnie odebrała możliwość poruszania się. Ktoś inny szpanuje rozklekotamym autem i przejeżdża na pełnym gazie na wstecznym sto metrów. Ekipa remontująca wejście do klatki schodowej robi sobie jedną z licznych tego dnia przerw.

Grupa ludzi stoi na przystanku, który nie istnieje. Jakiś mężczyzna topless ogląda rozkopaną pod jego balkonem ulicę, podobnie robią jego sąsiedzi z obu poniższych balkonów, jednak już ubrani. Z kamienicy obok nikt się nie patrzy – tam okna są zabite dyktą.

Przy wejściu do centrum handlowego znak zakazu wnoszenia broni palnej. Tuż obok sklep „Cudowny Świat”, gdzie indziej znajduje się „Centrum Dobra”.

Wyjście z metra, które według znaków prowadzi na przystanek autobusowy, wcale na niego nie prowadzi, bo został on przeniesiony i trzeba się wracać do podziemi, żeby przejść na inną stronę ulicy. Kilka ulic dalej powstaje nowa linia metra – sądząc po rozmiarach budowy i długości trwania prac – metodą odkrywkową.

O tak, Warszawo, Dostarczasz wielu wrażeń! Jak człowiek charakterny każdego dnia inna, zmienna. Ma też swoje duże plusy

 Chopin wciąż żywy

 

 

Wbrew ostatniej wizycie w stolicy, teraz wiele się dzieje. Mogliśmy przebierać w ofercie teatrów. Niestety spośród pięciu dni w czasie których byliśmy w Warszawie, mieliśmy tylko jeden, kiedy mogliśmy pójść do teatru. Do teatru w krótkich spodniach? Dobrze, że była to komedia a nie Teatr Wielki ;)
później była nauka programowania dzięki Geek Girls Carrots
zdjęcie pochodzi z profilu Geek Girls Carrots