Minęło niemal dwa lata od naszego ostatniego wpisu (W chuście w Tatry!), więc wypadałoby napisać coś nowego w temacie chodzenia z dzieckiem po górach, zwłaszcza, że ostatnio znaleźliśmy kolejne miejsce, które wpisujemy na naszą listę „Na pewno jeszcze tam wrócimy. Najlepiej od razu!”.

To nie jest tak, że przez ostatnie 2 lata nie byliśmy w górach, o nie! K. by tyle bez nich nie wytrzymała. Po odwiedzeniu Tatr byliśmy byliśmy też w Karkonoszach, dwukrotnie w czeskich Górach Izerskich na nartach i dwukrotnie w Alpach.

Na Śnieżkę

W ubiegłym roku odkryliśmy Dolinę Aosty – dolinę we włoskiej części Alp, a zarazem najmniejszy region Włoch, która oferuje wspaniałe łagodne szlaki tuż pod masywem Mt Blanc, na które można się wybrać nawet z wózkiem lub po prostu na małych półtorarocznych nóżkach. Dolina była piękna, widoki zabójcze, jednak poza lotem wymagała jeszcze 2-3 godzinnego dojazdu, a nasz mały Pan B., który uwielbia samoloty (ma na koncie już 20 lotów), za jazdą samochodem niestety  przepada.

 

W tym roku padło więc, znowu na coś nowego – na Dolinę Stubai w astriackim Tyrolu. Na nasze szczęście lot z Berlina do Innsbrucka trwa niewiele ponad godzinę, a dojazd stamtąd do doliny… 15 minut! Dodajmy do tego, że lotnisko w Innsbrucku jest mniej więcej wielkości tego w Rzeszowie, a loty odbywają się tu raz na półtorej godziny, więc można zapomnieć o kolejkach do odprawy czy wypożyczalni samochodów. W rezultacie do Doliny Stubai dotarliśmy z domu w Berlinie o wiele szybciej niż dotarlibyśmy w Karkonosze lub Tatry. Właściwie to szybciej niż na drugi koniec miasta…

 

 

Dolina Stubai to malownicza Dolina położona około 10 kilometrów na południowy wschód od Innsbrucka. Środkiem doliny biegnie droga (nieco ponad 30km), która urywa się u stóp lodowca Stubai. Nie ma tu ruchu tranzytowego, w dolinie jeżdżą tylko jej mieszkańcy… i goście oczywiście. Kiedy planowaliśmy wyjazd, zarezerwowaliśmy samochód, bo byliśmy przekonani, że będziemy dużo jeździć, żeby dotrzeć nim w ciekawe miejsca. Okazało się jednak, że dolina ma wystarczająco wiele do zaoferowania, a poza tym mając Stubai Super Card (karta „miejska” obejmujące całą dolinę, którą oferuje w cenie noclegu wiele gospodarstw) dojazd do doliny z Innsbrucka, jak również transport autobusowy w dolinie jest darmowy. To nie jedyna zaleta karty – umożliwia ona przez cały czas pobytu przejazd każdą kolejką gondolową raz dziennie w górę i w dół, zjazd na letnim torze saneczkowym raz w tygodniu (kolejne zjazdy nie są już darmowe, ale ze zniżką), darmowy basen raz w tygodniu, wstęp do różnych atrakcji i muzeów, również w Innsbrucku. Koszt karty (wliczonej zwykle w koszt noclegu) to ok. 6€ za osobę za dzień, a więc niewiele więcej niż opłata klimatyczna.

Z racji szybkiego dojazdu i wprowadzenia się do tyrolskiej chaty już pierwszego dnia wyruszyliśmy w górę.

Nasz urokliwy dom w miejscowości Mieders na najbliższe kilka dni

 

Serles – wodny plac zabaw

Nasza pierwsza mała wycieczka rozpoczęła się pod kolejką gondolową 800 zaledwie metrów od naszego domu. Pojechaliśmy tam, aby udać się na niezwykły wodny plac zabaw. Tuż pod górną stacją kolejki płynął strumyk z wieloma zaporami, które dzieci ochoczo zamykały i otwierały, obok stał drewniany plac zabaw, a nieopodal płytkie jeziorko z przeciąganą na linie tratwą. Raj dla dzieci, a widoki rajskie dla oka rodziców. Na tratwie przyłączyła się do nas mała Austriaczka, która pokazała nam jak łapać kijanki i traszki pływające w jeziorze. B. spodobało się to na tyle, że całe popołudnie spędziliśmy w tym miejscu i wracać do domu musieliśmy już pieszo. Tu należy wspomnieć dwie ważne rzeczy, na które trzeba zwrócić uwagę planując wyjazd do doliny Stubai:

  • wszędzie, ale to wszędzie – czy to przy schronisku czy przy stacji kolejki czy w miasteczku są place zabaw, więc przy każdym z nich trzeba przewidzieć długą przerwę (zwłaszcza jeśli na placu zabaw jest woda lub koparka!) – mimo wszystko jednak wizja placu zabaw jest świetną motywacją dla dziecka, a to ułatwia wędrówkę również rodzicom :)
  • kolejki gondolowe jeżdżą najpóźniej do 17:00, niekiedy do 16:00, więc planując całodzienną wędrówkę trzeba liczyć się z zejściem na pieszo

Pierwszego dnia z rozpędu nie wzięliśmy nawet nosidełka, a że zabawa w wodzie była przednia, a droga na dół męcząca, Pan B. zasnął na rękach.

 

Przy stacji Serlesbahn znajduje się też letni tor saneczkowy, na który można zabrać już dwuletnie dziecko. Prędkość dochodzi do 43km/h, bardzo polecamy :D

Poza tym ze stacji kursuje co ok. godzinę pociąg (traktor z wagonikami) do oddalonego o kilka kilometrów górskiego klasztoru znajdujacego się na początku szlaku pod szczyt Serles.

 

Schlick2000 – śnieg i panorama doliny

Do miejscowości Fulpmes jeździ tramwaj(!) bezpośrednio z Innsbrucka, no ale skoro my już mieliśmy samochód, to z niego skorzystaliśmy. Żeby dotrzeć na samą górną (2136m n.p.m.) trzeba minąć stację pośrednią. Na górze znajduje się oczywiście plac zabaw, restauracja i (po dziesięciominutowym spacerze) platforma widokowa z widokiem na dolinę.

 

Nam (R. i K.) udało się nawet wejść na jakiś mały szczyt oddalony o 20 minut marszu pod górę od stacji. 

 

Kiedy my zdobywaliśmy szczyt, Pan B. został na dole z babcią i dbał o to, aby jego ulubiona małpka popływała sobie w wodzie z topniejącego śniegu.

 

Myśleliśmy nad pieszym zejściem do dolnej stacji, ale szlak oficjalnie był zamknięty ze względu na zalegający jeszcze tu i ówdzie śnieg.

 

Wodospady

Pan B. od piewszego pobytu w Alpach uwielbia wodospady, dlatego i podczas tego wyjazdu nie mogło ich zabraknąć. W dolinie jest ich kilka sporej wielkości:

  • na potoku Mischbach
  • na samym końcu doliny przy stacji kolejki pod lodowcem
  • Grawa – ponoć najszerszy w tej części Alp

 

 

Lodowiec

Kiedy kupiliśmy bilety do Innsbrucka okazało się, że akurat w czym czasie kolejka na lodowiec Stubai będzie nieczynna, także niestety musieliśmy się zadowolić jego widokiem z domu, z innych części doliny no i spod stacji.

 

Kolejki gondolowe

W dolinie znajdują się cztery trasy kolejek: Serlesbahn w Mieders, Schlick2000 w Fulpmes, Elferbahn w Neustift i oczywiście te na lodowiec. Cena za kolejki jest dość wysoka (ok.10 w jedną, a 15-20€ w obie strony), ale mając kartę Stubai Super Card nie trzeba się tym martwić. Kolejki w lecie kursują od 9 rano do 16-17:00.

 

Alpejskie zwierzaki

Dzieci w górach nie zawsze zachwycają się widokami, a to czy jedna góra jest mniej lub bardziej stroma ich nie interesuje. Ważne żeby się nie nudzić. Zwierzęta bardzo w tym pomagają.

We wszystkich jeziorkach i oczkach wodnych spotkać można żaby, kijanki i traszki górskie, na łąkach dużo jest koników polnych, a praktycznie na całej długości szlaków, również w lasach – krowy i niekiedy konie.

Poza tym w wielu gospodarstwach lub schroniskach są kury, króliki, kozy i inne zwierzątka hodowlane.

Schroniska i chatki górskie

Jest ich bardzo dużo na każdym szlaku, w większości są to nowe lub wyremontowane obiekty, w których można zjeść w rozsądnej cenie domowej roboty ciasto, smaczny obiad i napić się kawy lub piwa. Niektóre (większe) oferują też noclegi. Oczywiście każde ma też swój plac zabaw.

 

Jeśli dodać wszystko czego potrzeba osobom podróżującym z dziećmi – otrzymujemy schronisko z dobrym jedzeniem, pięknym widokiem, placem zabaw (koniecznie z koparką!) i zwierzętami, czyli mniej więcej coś takiego:

 

Scheibenweg – Szlak dla dzieci

Scheibenweg czyli w wolnym tłumaczeniu – dysko-droga, to wspaniały pomysł dla tych, którzy chcą aby ich dziecką przeszło cały szlak na pieszo mając jeszcze przy tym niezłą zabawę. Czyli dla każdego kto podróżuje w góry z dzieckiem, zwłaszcza małym. Przed wjazdem na górę kolejką Schlick2000 w kasie trzeba wypożyczyć drewniany dysk (3€ z czego 2€ to kaucja). Na górze trzeba przejść część szlaku (ok. 45 minut od dolnej stacji pod góę lub ponad godzinę w dół od stacji górnej), aby dotrzeć nad jeziorko nad którym rozpoczyna się Scheibenweg. Cały sekret tkwi w tym, że wzdłuż całego 3-kilometrowego szlaku ciągnie się drewniana rynna, którą dziecko może popychać swój drewniany krążek. Czasami krążek ucieka, czasami zatrzymuje się o zapory, niekiedy wypada, ucieka w krzaki i trzeba go znaleźć. Co jakiś czas znajdują się różne drewniane machiny, do których można wrzucić / wepchnąć / wślizgnąć / wbić / wdeptać krążek. Radość Pana B. była ogromna i mimo wcześniejszego zmęczania przeszedł z uśmiechem na ustach całą trasę.

Przed wejściem na szlak jest oczywiście plac zabaw.

 

Jak nosić dwuletnie dziecko w górach

Najlepiej wcale :) Nie chodziliśmy ekstremalnie dużo (nigdy powyżej ok. 7km) ani szybko, więc Pan B. często szedł z nami za rękę lub swoją drogą, pokonując samodzielnie nawet strome podejścia.

 

Niekiedy braliśmy go do nosidełka, i mimo, że nie używaliśmy go od roku, sam chętnie do niego wchodził kiedy był zmęczony.

 

Poprzedniego lata w Dolinie Aosty, gdzie wszystkie trasy pokonywaliśmy pieszo, korzystaliśmy jednak z nosidełka wiele razy, a raz nawet… z wózka! Choć mimo tego, że Pan B. był znacznie młodszy zdarzały się i cakowicie piesze wędrówki.

 

Gdzie mieszkać? Może więc w Tyrolu? Chociaż na próbę?