Wczorajszy wieczor w Nikko byl zbyt spokojny. Kominek, kisiel, uzupelnienie bloga i wczesne pojscie spac. Dzis, po zjedzeniu kolejnej porcji kaszek i tostow z resztek naszego chleba, opuscilismy hostel az 5 minut przed czasem. Okazalo sie jednak, ze zbyt wczesnie, bo z pospiechu zostawilismy w nim nasz termos pelen herbaty. Nie chcialo nawm sie jednak po niego wracac, wiec zostawilismy bagaze w skrytce na dworcu i poszlismy zwiedzac. Okazalo sie, ze nasza mapa wyparowala w tajemniczych okolicznosciach, wiec musielismy zdobyc nowa. Po polgodzinnym spacerze dotarlismy do pierwszego kompleksu swiatyn (z oryginalnymi Trzema Madrymi Malpami) i juz tu zaczelo nam strasznie dokuczac zimno.

Nie liczac pruszacego sniegu. Pozniej poszlismy nad malowniczy gorski strumien, gdzie staly dziesiatki ubranych w czerwone ubranka posazkow.

Poczucie mrozu minelo nam dopiero po zjedzeniu cieplego obiadu wzbogaconego o bialko parowkowe, zjedzonego tradycyjnie na murku na tylach sklepu.

Najedzeni i pelni ciepla poszlismy zwawo do naszego hostelu, bo stwierdzilismy, ze jesli taka lub nizsza temperatura bedzie panowala za kilka dni, bedzie nam on bardzo potrzebny. Po drodze weszlismy do lasu gdzie zastalismy spore stadko tutejszych saren (lub czegos podobnego), ale po dojsciu do zawalonego drewnianego mostu musielismy zawrocic. Udalo nam sie raz nawet zabladzic bedac juz ok.50 metrow od hostelu. Termos odzyskalismy i spokojnie wsiedlismy do pociagu. Tu tradycyjny telefon do kolejnego hostelu, ze przyjedziemy minimalnie pozniej niz powinnismy. I drzemka. Obudzilismy sie na stacji koncowej – na szczescie naszej. Potem dwie kolejne przesiadki i dwie kolejne jazdy superexpresami, goraca kolacja z supermarketu jedzona w pociagu. O 20 bedziemy w Kioto. Wlasnie przejezdzamy gdzies kolo Fuji, ale za oknem panuje mrok.
Wlasnie odkrylismy jadalnosc naszych ohydnych cukierkow. Wczoraj, oboje wyplulismy je, bo nie dosc, ze byly niedobre, to opakowane w folie, ktorej nie dalo sie zdjac! Dzis R. zdesperowany do zjedzenia czegos slodkiego znow po nie siegnal i znowu nie mogac ich rozpakowac, zaczal zuc z folia. Folia nie dosc, ze  okazala sie jadalna, to dzieki niej cukierek stal sie stukrotnie smaczniejszy.

Dziwny jest kraj, gdzie nie wiadomo co sie je i nawet nie ma sie pomyslu na to, z czego to moze byc zrobione. Choc mamy juz dwie ciekawe inspiracje: imbir z sosem sojowym oraz sos sojowy z majonezem – dwa nadwyraz ciekawe i smaczne polaczenia.
Dzis byl bardzo spojojny dzien. Tylko raz bieglismy na pociag. I nawet znalezlismy chwilke, aby usiasc i odprezyc sie przed telewizorkiem.


Przez okna pociagu, w Maibarze widzimy zamiec sniezna… to jedna z naszych sylwestrowych stacji przesiadkowych. Sylwester bedzie pod sniegiem!