Wieczne dzieciństwo

To niesamowite jak bardzo w dzisiejszych czasach duży wpływ mamy my sami – człowiek. Praktycznie teraz człowiek żągluje życiem i śmiercią. Ten człowiek staje się bogiem. Ale nie o takich wyborach chciałam dziś pisać. Chcę skupić się na przyjemniejszych sprawach. Zakładam z góry, że żyjemy w Europie.
Praca to jest temat, którym ostatnio żyjemy. Nam jako wiercipiętom, trudno wytrzymać w jednym miejscu, co za tym idzie trudno nas również wsadzić w ramy godzinowe, biurowe, porządkowe. Już samo zamiłowanie do podróżowania autostopem drastycznie łamie wszelkie konwenanse: zaufania drugiej osobie, otwartości, kwestie finansowe, bezinteresowność.
Ostatnio oglądałam na inspirującym portalu ted.com, że ludzie dorośli uśmieracają w sobie samych artystów. W dzieciństwie każdy przecież malował, śpiewał, grał, tańczył nie zarabiając na utrzymanie rodziny (nie mówię tu o przypadkach). Teraz wielu z nas usprawiedliwia się: „po co to kontynuować?”

Te najmłodsze dzieci ufają każdej napotkanej osobie. Według dorosłych to bardzo niebezpieczne.

Myślę, że podróżnicy to ludzie, którzy za wszelką ceną chcą zatrzymać w sobie cząstkę dzieciństwa. Wielu z nas przecież wyjeżdżało z rodziną nad morze, nad jezioro, ale czuło zawsze się nieograniczonym stworzeniem. Dla dziecka nie ma państw, przejść granicznych, trudności w dogadaniu się polskiego dziecka z małym Amerykaniem bez znajomości języka. Język? Co to takiego?

Myślę, że my – autostopowicze, podróżnicy, travelerzy, włóczędzy, wędrowcy i inni jesteśmy skazani na wieczne dzieciństwo. Czy to źle?