W Argentynie okazalo sie ze rezerwacja naszego samochodu zostala anulowana, bo… nie maja samochodu. Udalo sie nam jednak zalatwic autko w innej agencji. Przez kolejne dni przemierzylismy dwa i pol tysiaca kilometrow podziwiajac po drodze najpiekniejsze krajobrazy, jakie dotad widzielismy, wjezdzajac na ponad 3300m npm, raz nawet zabierajac autostopowiczow. Jechalismy kazdym mozliwym rodzajem drogi – od mokrej gorskiej blotnistej, przez asfaltowe ciagnace sie kilkadziesiat kilometrow w idealnej linii prostej, kamienisre zawiewane przez piaskowe traby powietrzne, po wyschniete lub nawet nie koryta rzek.
Nasz hiszpanski jest coraz lepszy, jedna osoba pytala sie nawet gdzie sie go uczylismy!
Teraz, kiedy dotarlismy do Mendozy, czas na odpoczynek, zakupy i Święta. Dzis idziemy do kosciola na wczesna pasterke z nowym kolega z hostelu. Zabieramy ze soba nasz, przywieziony z Polski, oplatek. Bilet na autobus do Santiago juz kupiony. Za tydzien bedziemy z powrotem w Europie.