Wreszcie, z nowym aparatem, udalismy sie na inny wiezowiec – tym razem na 45. pietro i ten opuscilismy jako ostatni.
Dzielnica neonow i zwiedzanie salonu gier tak bardzo nas wciagnelo, ze gdy jedlismy kolacje, bylo juz po polnocy. Gdy wracalismy do domu, nasz pociag skonczyl bieg przynajmniej szesc stacji wczesniej niz sie tego spodziewalismy. Okazalo sie, ze o 1 w nocy nic juz nie jezdzi. Pociag – nie. Metro – nie. Autobusy nocne? – kazdy zapytany o to tylko sie smial – nie ma tu czegos takiego. Do domu musielismy wracac taksowka wydajac znacznie wiecej niz zamierzalismy (choc nie tragicznie duzo). Okazuje sie, ze miasto, ktore nigdy nie umiera nie ma transportu nocnego. Za to cale mnostwo bezdomnych mieszkancow.
…
Po czwartej rano i kilku wymianach karty SIM wtelefoniu oraz ladowaniu go przy pomocy komputera stojacego w holu hostelu, udalo sie R. polaczyc z bankiem i dowiedziec, ze karta bedzie odblokowana juz za cztery godziny. Co za ulga. Mozna spac!