Z cyklu: gdzie mieszkać, przedstawiamy kolejne miasto. Tym razem będzie to Chefchaouen (czyt. Szafszawan) w Maroku – niepozorne miasteczko ukryte w górach Rif. Skrywa w sobie ogromny potencjał turystyczny. Jakieś 7 lat temu, kiedy tam byliśmy, mało kto interesował się tym miastem, ponieważ leży 2,5 godziny drogi autobusem od Fezu czy Tangeru. Jest to jednak wspaniałe i zaskakujące miejsce, które warto odwiedzić w czasie podróży wakacyjnych po Maroku. Chefchaouen jest całkowicie inne niż południowe miasta Maroka, zarówno pod względem handlu, turystyki jak i kuchni.

Strome niebiesko-białe uliczki wspaniałe miejsce na wakacje i obraz niespotykany w żadnym z innych miast Maroka

Początki miasta sięgają XV wieku. Chefchaouen zostało założone przez Mulaj Raschida jako baza do ataków na Portugalczyków. W kolejnych latach przybyli tutaj muzułmanie i Żydzi, którzy prawdopodobnie pomalowali miasto na niebiesko, aby przypominało im niebiański raj. Ponoć niebieskie ściany odstaszają również komary (gdyż te nie lubią koloru czystej wody)!

W Szafszawanie niebieskie są zarówno ściany jak i drzwi

Obecnie pigment służący do malowania ścian (kolor indygo, królewski niebieski) jest wytwarzany syntetycznie. Natomiast kiedyś był pochodzenia naturalnego, wytwarzany był jeszcze przez Fenicjan ze ślimaków morskich Hexaplex trunculus na wyspie Mogador koło marokańskiego miasta Essaouira (As-Sawira). Barwik indygo był wysoko ceniony w starożytności i używany tylko dla wysokich rangów arystokratów. Jako ciekawostkę dodamy jeszcze, że kolor indygo ogólnie oznaczał bogactwo i był popularny w całej Afryce Zachodniej oraz wśród nomadów plemiona Tuareg zamieszkujących Saharę.

Medina, czyli stare miasto Chefchaouen poprzekrawana jest wąskimi uliczkami, którymi w czasie deszczu woda leje się strumieniami w dół. Jak to bywa w marokańskim miasteczku, każde drzwi stanowią osobny zakład rzemieśniczy, sklep ze skórami, przyprawami lub jedzeniem, a każy plac to osobny souk (suk – targowisko) . Podobnie jak Polacy, również Marokańczycy cenią sobie pracę „na swoim”, nawet jeśli ich sklep to tylko 1×1 metr.

Pogoda w górskim Szafszawanie często jest deszczowa. Deszcz dodaje blasku malowanym uliczkom

W odróżnieniu od turystycznych targów w Marrakeszu czy Fezie każdy ze sprzedawców w Chefchaouen był spokojny, nienachalny i z każdym się bardzo przyjemnie targowało. Czasem zaskakiwało nas nawet to, że cena proponowana przez nas od razu była akceptowana przez sprzedawcę. Można powiedzieć, że kultura handlu jest tam całkowicie różna od tej znanej nam z innych miast Maroka. Negocjacje cenowe tak bardzo weszły nam w krew, że już po przyjeździe do Polski mieliśmy ochotę targować się nawet o bilet w kiosku. Poza tym osobiście byłam oczarowana kulturą dbania o klienta. W krajach arabskich (w tym również w Maroku) każdego klienta, nawet w handlu detalicznym traktuje się jak partnera biznesowego. To klient jest najważniejszy w całym procesie handlu, jemu poświęca się całą uwagę. Marokańczycy nie narzucają klientom swoich produktów, ale słuchają ich pragnień i próbują odgadnąć ich oczekiwania. Cena za towar ustalona po targowaniu satysfakcjonuje zarówno klienta, jak i sprzedającego. Klient nie czuje się oszukany ani naciągnięty, a sprzedawca ma poczucie, że również nie został przez kupującego potraktowany przedmiotowo, ale po partnersku.

Co kupić jako pamiątkę z wakacji? W Szafszawanie wybór jest bardzo duży, a ceny bardzo korzystne

Jako pamiątkę z Szafszawanu można kupić wspaniały, oczywiście niebieski, obraz

Jak mówił nam mężczyzna, który zabrał nas na stopa (w zasadzie to policjant złapał nam stopa), mieszkańcy gór Rif są spokojniejsi i bardziej zrelaksowani od mieszkańców na przykład Fezu. Może jest to spowodowane „legalną” uprawą cannabis w tym rejonie? Pan od „roślinek” (jak sam się określał) zaprosił nas na kawę w lokalnym barze w miasteczku Ketama. Tu widać kolejną różnicę, ponieważ mieszkańcy gorącej części Maroka upodobali sobie raczej znaną na całym świecie marokańską herbatę, a więc herbatę ze świeżymi gałązkami mięty i z ogromną ilością cukru. Mieszkańców Chefchaouen pogoda jednak nie rozpieszcza. Mieszkańcy gór Rif grzeją się w zimie, gdzie pada śnieg, przede wszystkim nie herbatą, a kawą. Może również z tego powodu w mieście nie zabrakło również łaźni miejskich – hamam.

W marokańskim Szafszawanie można też zwiedzić łaźnie (hamam)

Nasza podróż do Chefchaouen wiodła z Fezu przez Ketamę.

W autobusie okazało się, że autobus nie będzie wjeżdżać bezpośrednio do miasta. Zatrzymaliśmy się przy wjeździe do miasta, skąd wszystkich pasażerów zabrały dwie taksówki do centrum. Jak to z nami bywa, wcześniej nie załatwialiśmy sobie żadnego hostelu ani innego noclegu. Jechały jednak z nami dwie Marokanki, które też miały taki sam problem. Na szczęście kierowca taksówki polecił nam jeden z tańszych hoteli. Rzeczywiście cena biła wszystkie inne oferty na łeb, bo nocleg kosztował ok. 10zł za noc, a warunki jak na Maroko były bardzo dobre. Sam „Hotel Sahara” to riad, czyli tradycyjny marokański dom złożony z dwóch kondygnacji w andaluzyjskim stylu. Ściany zdobi zellij (pol. flizy) – drobna mozaika z geometrycznych figur, a także drewniane lamperie z wyrytymi cytatami z Koranu.

 

Zillej to część wspaniałej dekoracji naszego hotelu w Szafszawanie

Wracając do niebieskiego raju – miasteczka Chefchaouen, miasto jest szczególnie piękne wieczorem kiedy zapalają się latarnie, a kolory stają się o wiele bardziej intensywne. Kiedy przejdziemy przez medinę, a później wejdziemy już między nie tak turystyczne i wymuskane domy pod górę, zobaczymy z góry całe miasto. Zamiast monotonnego koloru indygo zobaczymy granaty, błękit, czerń. Wieczorem, tuż przed zachodem słońca usłyszymy nawoływanie muezina do modlitwy, które rozlega się nad całym miastem. Zobaczymy powoli zapalające się latarnie w dole mediny oraz pasterzy zaganiających owce i kozy do domu, dzieciaki bawiące się na ulicy i koty siedzące na murach.

Na szczycie miasta, tuż przy murach Szafszawanu, toczy się prawdziwe życie

Na głównym planu nowej części Szafszawanu toczą się dyskusje polityczne i naukowe, kwitnie też handel