Od pewnego czasu coraz bardziej odczuwamy chęć nieposiadania. Przejawia się ona tym, że staramy się pozbywać niepotrzebnych rzeczy i nie gromadzić kolejnych. A kiedy nam się to udaje, odczuwamy wielką satysfakcję. Jeśli przeczytaliście cykl naszych artykułów o pakowaniu minimalistycznym, wiecie zapewne, że według nas bagaż podróżny powinien być zbiorem najprzydatniejszych i najpraktyczniejszych narzędzi w podróży, bo w przeciwnym razie stałby się nie pomocą, a zbędnym ciężarem. Podobną zasadę możecie z pewnością zaobserwować w życiu, bo ilość nagromadzonych wokół Was przedmiotów, często zbędnych, raczej nie przekuwa się na odczuwane przez Was zadowolenie, prawda?
Często wręcz odwrotnie – może Was przytłoczyć. Jeśli dokładnie przeanalizujecie to, co macie w szafach, okaże się, że połowy z tych rzeczy praktycznie w ogóle nie używacie. Więc dlaczego by się z nimi nie pożegnać? My stwierdziliśmy, że wielu z naszych rzeczy możemy się w łatwy i często opłacalny (nawet w sumie kilkaset złotych miesięcznie!) sposób pozbyć i nie mamy na to żadnych inżynierskich patentów, ale najprostsze w świecie rozwiązania:
- Książki, do których nie zamierzacie już nigdy wracać możecie komuś oddać lub sprzedać na portalach aukcyjnych lub grupach tematycznych. Zdziwilibyście się jak wielkie zainteresowanie budzą książki, które Wy możecie uważać za nieciekawe. Jeśli chcemy szybko pozbyć się książek, zamiast je wyrzucać, warto oddać do najbliższej biblioteki albo skorzystać z punktów tzw. booksharing. Są to najczęściej półki, schowki na książki na ulicy, z których każdy może wziąć do domu książkę oddając własną. „Ostatnio” booksharing widzieliśmy w Poznaniu
- Podręczniki, książki poradnikowe i inne książki do nauki, które przeczytaliście od deski do deski i do których „może zajrzycie jeszcze kiedyś w przyszłości” wystarczy tylko obfotografować aparatem cyfrowym, aby zachować sobie ich treść na przyszłość. Same książki można również korzystnie sprzedać, zwłaszcza, jeśli są w dobrym stanie. Nie wiem jak Wy pozbywaliście się w szkole książek z niższych klas, ale u mnie, szkoła organizowała targi podręczników. W holu szkoły każdy z uczniów mógł przynieść sobie stolik, porozkładać książki i sprzedać po niższej cenie młodszym kolegom. Oczywiście niezniszczone podręczniki sprzedawało się drożej, więc każdy z nas miał motywację, aby w ciągu roku je szanować i nie zaginać rogów;) Powiesz szczerze, że było to jedno z najbardziej przedsiębiorczych doświadczeń w moim życiu.
- Kiedy przeprowadzaliśmy się do Berlina nie mieliśmy żadnych swoich naczyń, dlatego z rodzinnych domów przywieźliśmy trochę wszelkiego rodzaju kubków. Po kilku latach nasza kolekcja kubków znacznie urosła, wzbogacając się o te z różnych części świata. Przyszedł więc czas, aby nasze pierwsze kubki, zwykle reklamowe (Nescafe, Winiary, itp.), wróciły do swoich poprzednich właścicieli.
- Aby Wasze szafy z ubraniami i butami się nie przepełniały, polecamy wprowadzić zasadę „one in, one out”, czyli za każdy nowokupiony ciuch, jeden opuszcza Wasz dom.
- Przez nasz dom w ciągu pięciu lat przewinęło się kilkanaście telefonów. Niemal wszystkie, gdy już przestały być nam użyteczne, zostały przez nas sprzedane. Część z dużym zyskiem. Czego to ludzie nie kupią :)
- Macie dużo jedzenia „na zapas” – kupne makarony, konserwy, słoiczki? Zużyjcie to wszystko jak najszybciej. Zobaczycie, że nie tylko zwolnicie miejsce w szafkach, ale uwolnicie Waszą inwencję kulinarną! Im mniej produktów tym więcej wyobraźni.
- Mapy i przewodniki zalegające w szafach często nie na wiele już się zdadzą. W miastach budowane są nowe ulice, w każdym hostelu mapki można wziąć za darmo, a poza tym niemal każdy ma już taką na swojej komórce. Kiedy ostatnio przeczytaliście więcej niż 10 stron przewodnika będąc w jakimś miejscu? My zwykle dopiero po powrocie sprawdzamy co tak naprawdę widzieliśmy…
- Jak najprędzej zużyjcie wszystkie próbki, małe kremiki, pasty do zębów i mydełka, bo jeśli nie zrobicie tego teraz, to za kilka lat i tak będziecie musieli je wyrzucić.
Jest wiele rzeczy, których możemy się pozbyć z domu bezboleśnie, ale oczywiście jest również wiele, z którymi mimo wszystko nie chcielibyśmy się pożegnać. Dlatego wszystko o czym pisaliśmy w tym wpisie do tej pory nie tyczy się przedmiotów:
- mających dla nas wartość sentymentalną (jak np. zdjęcia, dobre książki, prezenty)
- zbieranych umyślnie w „wyższym celu” (np. bilety kolejowe zbierane, aby obkleić nimi w przyszłości jakiś mebel :)
- cennych, przywożonych z podróży (obrazy, naczynia, kapelusze); teraz staramy się z podróży przywozić rzeczy, które niosą ze sobą jakąś wartość – zrezygnowaliśmy z drobnych pamiątek, breloczków, magnesików itp. na rzecz obrazów, przyrządów kuchennych, ewentualnie naczyń. W przyszłości chcemy sami sprowadzać egzotyczne meble. Jeśli ktoś z Was ma już doświadczenie w transporcie kontenerowym, dajcie znać :)
Nasze porządki nie są owocem filozoficznych przemyśleń, nie mają na celu oczyścić naszych umysłów, odciążyć naszych dusz czy uporządkować przestrzeni dla chińskiego smoka. Mają po prostu pomóc nam czuć się lepiej i pomóc znaleźć miejsce dla tego, co naprawdę ważne bądź przydatne.