Gorecej sie nie da

Bangkok. Dochodzi polnoc, a w powietrzu wciaz grubo ponad 30 stopni. Nawet zimna woda w prysznicu jest za ciepla. Ale i tak w porownaniu z tym co bylo w poludnie, teraz to prawdziwa ulga. W pokoju ciezko przezyc bez klimatyzacji, w lodowce czeka ponad 5 litrow wody. My jednak siedzimy na upalnym balkonie probujac przystosowac sie choc odrobine do temperatur, jesli mamy przezyc najblizsze dwa tygodnie. Piec pieter pod nami biegaja spasiony szczur i bialy pudelek. Na korytarzy spotkalismy mikro-jaszczurke. Z reszta w sklepach tez wszystko tu jest w mikro-opakowaniach. Ale maja czekolade Hershey’s (juz kupiona) i b.tani cukier trzcinowy. Natomiast herbata kosztuje ponad 100PLN.
Jestesmy juz dzis po dwoch tajskich posilkach. Pierwszy kupiony na lotnisku za 5PLN byl najlepszym jaki kiedykolwiek jedlismy! A na samym pokladzie samolotu jedzenie bylo tez pyszne. Zjedlismy swoje jeszcze zanim inni w ogole dostali, bo zamowilismy posilki specjalne – muzulmanski i indyjski. Jedzonko, winko, filmik, muzyczka i… zasnelismy. Przebudzilismy sie jeszcze, zeby zobaczyc Himalaje!

widok z dachu hostelu, nie jest zły
 
Photo 
pyszny bar na lotnisku
Photo 
Photo 
w muzeum 
 
Photo 
Pan Taxi