Jedną z „atrakcji” naszych wojaży jest uczestnictwo we mszy świętej. Jak wiadomo, czy to podczas podróży czy podczas normalnego życia, zawsze, raz w tygodniu nadchodzi niedziela. I wtedy właśnie staramy się znaleźć katolicki kościół, w którym odbywałaby się msza. Szukamy zawsze, ale niestety z różnym skutkiem.

Kiedy byliśmy w Japonii, w Fukuoce, chcieliśmy również udać się na msze. Ponieważ nie mogliśmy odnaleźć kościoła, byliśmy już spóźnieni i w rezultacie przybyliśmy na miejsce, kiedy msza już się skończyła. Na szczęscie ksiądz – polski misjonarz, po krótkiej rozmowie, powiedział, że podwiezie nas na kolejną mszę, którą odprawia w innym kościele.

 DSCN9282

Msza święta w kościele w Nagasaki

DSCN9283

Śpiewnik Robert, który dostaliśmy od jednej z pań, aby nie umknęło nam nic z mszy.

Innym razem, w centrum bułgarskiej Sofii, szczęśliwie okazało się, że tuż obok naszego hostelu jest katolicki kościół katolicki, a co najciekawsze – msza była po polsku.

Natomiast w Nagasaki, w oczekiwaniu na pasterkę, okazało się, że pomyliliśmy godziny i chyba tylko dzięki cudownej interwencji zawdzięczamy, że bardzo szybko dojechaliśmy do kościoła przez całe Nagasaki, jedynie lekko spóźnieni. Nie mówiąc już o wspaniałej atmosferze po pasterce i takim ciepłym przyjęciu, jakie nas tam spotkało i ludziach, których tam poznaliśmy i z którymi wciąż pozostajemy w kontakcie.

Przypadek (?) sprawił, że ostatnio, a więc w Mendozie, w Argentynie,  w naszym hostelu, w którym się zatrzymaliśmy, poznaliśmy chłopaka pracującego tam na recepcji i to z nim poszliśmy na pasterkę. Dziesięć miesięcy później spotkaliśmy się z nim w naszym mieście.

IMG_1753

Msza w San Pedro de Atacama (Chile)

Myślę, że religia to jeden z elementów kultury. Jest to ten najmocniejszy element, który kształtuje ludzi i ich światopogląd na całym świecie. Natomiast my, będąc katolikami, zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy jedną wielką rodziną. Gdziekolwiek na świecie się znajdziemy, tam jest ktoś kto wyznaje te same wartości.

wieden-kosciol

Uwielbiamy obserwować co dzieje się w „mojej” parafii w Nagasaki. Co z tego, że jest ona na drugim końcu świata. Wciąż mamy do niej i do tych ludzi, których tam spotkaliśmy, wielki sentyment.