Zwykle trzeba mieć ze sobą dwa telefony, żeby móc porozumieć się ze sobą, z CouchSurferami, z rodzicami czy, w razie potrzeby, ambasadą. Oprócz telefonu konieczny jest oczywiście aparat. Niektórzy pakują jeszcze: komputer – my podziękujemy.

W poprzednim artykule przedstawiliśmy kilka przydatnych gadżetów pozwalających zwiększyć pożyteczność bagażu zmniejszając równocześnie jego wagę. Teraz skupimy się na elektronice, gdyż w dzisiejszych czasach wymaga ona jednak oddzielnego omówienia.

Pakowanie elektroniki było dla nas zawsze problemem. Zwykle trzeba mieć ze sobą dwa telefony, żeby móc porozumieć się ze sobą, z CouchSurferami, z rodzicami czy, w razie ptrzeby, ambasadą. Oprócz telefonu konieczny jest oczywiście aparat. Niby dwie rzeczy, ale, żeby one funkcjonowały odpowiednio, należy pamiętać o tym, żeby mieć do nich ładowarki, baterie, karty pamięci, adaptery i tak dalej, i tak dalej. Co więc zabrać, aby mieć wszystko co potrzebne, ale żeby obsługa lotniska nie pomyślała, że chcemy skonstrułować na pokłądzie samolotu bombę?

Kiedy spakowaliśmy się do Chile, okazało się, że cała nasza elektronika zmieściła się dosłownie do woreczka śniadaniowego, nie licząc oczywisćie telefonu i aparatu fotograficznego, jednak ten zawsze powinien być pod ręką, poza tym mieści się spokojnie w kieszeni kurtki. Zacznijmy więc od telefonu i aparatu.

Telefon

Smartfon z WiFi i GPSem. Przydaje się jeśli chcemy szybko sprawdzić coś w internecie lub nasze położenie w przestrzeni. Jako telefon sam w sobie również jest przydatny, ale należy pamiętać, że nie każdy smartfon będzie działał np. w Japonii, a także, że nie każdy operator obsługuje połączenia wychodzące w każdym kraju (okazało się np. że nie mogliśmy dzwonić z telefonów polskiej sieci T-Mobile w Chile).

Zwykły, mały, zapasowy, telefon wraz z ładowarką (np. Samsung GT-E1080W). Zwykły telefon potrafi wytrzymać nawet ponad tydzień bez ładowania baterii dzięki czemu oszczędzamy baterię w smartfonie, w którym w ogóle nie musi być karty SIM (przy okazji zabezpieczamy się przed przypadkowym korzystaniem z roamingu danych).

Aparat fotograficzny

Aparat fotograficzny na akumulatorek. Teoretycznie aparat na baterie paluszki byłby lepszy, bo nie trzebaby się martwić, że nie będzie gdzie naładować baterii, ale podczas kilku wyjazdów okazało się, że teoria mija się z praktyką i to bardzo, gdyż:

  • baterie paluszki bardzo szybko wyczerpują się w niskich temperaturach
  • ciężkie, a aparat zwykle potrzebuje aż 2-4 sztuki naraz i dobrze mieć przy sobie komplet zapasowy
  • w miejscach turystycznych (np. Angkor w Kambodży) nawet najtańsze są niesłychanie drogie
  • jeśli są tanie, to zwykle są to podróbki lub wytrzymują zaledwie kilka minut – mój rekord to jedno włączenie aparatu!
  • recykling– zużyte baterie trzeba gdzieś wyrzucić

Na samym początku używałam kompaktowego Canona, sprawdzał się rewelacyjnie

Praga

A już w kolejnym artykule tajemnicza zawartość wodoodpornego woreczka z elektroniką.