Szok kulturowy i nie tylko


Coś co dla nas wydaje się naturalne i oczywiste, w innych krajach już tak oczywiste nie jest. Dlatego przed każdym wyjazdem lepiej jest dowiedzieć się co nieco o kraju do którego się jedzie, poczytać ciekawostki.

Niektórym wydaje się, że najważniejsze to sprawdzić gdzie czym należy dojechać, gdzie wymienić walutę i po jakiemu się porozumiewać, a tymczasem pułapki czyhają w zupełnie innych strefach.

Taksówki
W Polsce sprawa jest prosta. Wsiadasz – taksówkarz włącza licznik. Wysiadasz – płacisz kwotę widniejącą na taksometrze. Musisz „tylko” pilnować, żeby jadąc np. z Dworca Centralnego na Okęcie taksówkarz nie wiózł Cię przez Nowy Dwór Mazowiecki ;)
W Bangkoku taksówkarze są uczciwi. Tylko trzeba z nimi ustalić sposób rozliczania. Wsiadając do taksówki trzeba pokazać na taksometr. Jeśli taksówkarz powie „OK”, to mamy pewne, że zapłacimy tylko kwotę widniejącą na taksometrze. Poza tym taksówki są dobrze oznakowane, a przed pasażerem zawsze leży licencja taksówkarska wraz ze zdjęciem, więc w razie czego wiadomo na kogo składać skargę (choć nie wiem czy by coś dała). Jeśli natomiast taksówkarz jest nastawiony na turystów lubiących dużo płacić (Amerykanów, Niemców), kiedy wskażemy na taksometr, on odpowie tylko uczciwie „No, sorry” i wiemy, że można z nim pojechać tylko za z góry ustaloną cenę (która jest wyższa niż ta, którą wskazałby taksometr). Taksówkarz w Bangkoku nigdy nie jedzie na około ani nie wlecze się, żeby nabić minut na taksometrze. Będzie pędził 100km/h w centrum miasta, jechał pod prąd i na czerwonym, byle tylko dowieźć Cię szybko do celu.
W stolicy kraju uczciwości, a więc w Tokio na pewno nie zostaniemy oszukani, można zapytać się kierowcy o orientacyjną cenę kursu, ale później i tak zapłacimy według taksometru.
W Chile i Argentynie teoretycznie można jeździć na taksometr, ale można też umówić się na cenę. Teoretycznie za szybą każdej taksówki jest duży napis ze stawką trasowo-czasową. My w La Serenie złapaliśmy w nocy taksówkę i taksówkarz podał cenę, która wydawała się nam bardzo rozsądna. Pojechaliśmy więc bez włączania taksometru i… okazało się, że zapłaciliśmy niemal połowę mniej niż byłoby to z taksometrem. Być może taksówkarz przeliczył się w odległości, ale wziął od nas tylko umówioną wcześniej zapłatę.
W Maroku cenę zawsze trzeba ustalić z góry. Jeśli jedziemy petit taxi, to płacimy za cały kurs tylko dla nas, więc nie zgadzamy się na żadne objazdy ani dosiadanie innych pasażerów. Jednak jeśli weźmiemy grand taxi, cena jest już za osobę i wtedy albo płacimy sześciokrotną stawkę (za pełny samochód) albo czekamy aż znajdą się dodatkowi pasażerowie zapełniający samochód.
W Kambodży ciężko opędzić się od taksówkarzy (jeden chodził za nami przez niemal godzinę!), za to stawkę i ilość osób trzeba bardzo jasno określić. Jeśli kierowca będzie chciał wziąć po drodze jeszcze innych pasażerów (a prawdopodobnie tak będzie), to musi albo zejść z ceny albo… wziąć pasażera na swoje miejsce.

Gniazdka elektryczne
Przed wyjazdem dobrze sprawdzić jakie wtyczki obowiązują w danym kraju i zaopatrzyć się w odpowiednie przejściówki. Ale i tu trzeba być uważnym. Np. w Chile teoretycznie obowiązują gniazdka identyczne do naszych, ale okazuje się, że niektóre nasze wtyczki, które mają nieco grubsze bolce, już do chilijskich gniazdek nie wejdą.

Papier toaletowy
Jeśli w kabinie lub w ubikacji stoi kosz na śmieci, prawdopodobnie wrzucanie czegokolwiek do ubikacji, włącznie ze zużytym papierem toaletowym, jest wysoce niewskazane. Teoretycznie można to zrobić, ale często podyktowane to jest tym, że rury odpływów są bardzo wąskie, więc… chyba nie chcemy mieć na sumieniu śmierdzącej katastrofy. Tak jest często (choć nie zawsze) m.in. w Chile, Argentynie, Tajlandii i Japonii.

Autobusy
Autobusy to często najszybszy i najtańszy środek transportu – krajowe loty są drogie, nie można przewozić wielu przedmiotów, a na lotniskach spędza się zbyt wiele czasu, a taksówki – wiadomo… bardzo drogie. Chociaż zdarzają sie wyjątki – np. do Siem Reap w Kambodży z granicy tajskiej nie kursują żadne autobusy, więc konieczne jest pokonanie tego stupięćdziesięciokilometrowego odcinka taksówką.
Chcąc korzystać z autobusów miejskich w Japonii, dobrze wcześniej przeczytać instrukcję jak się nimi posługiwać. Nie ma tam biletów, a co za tym idzie i kontroli biletowych. Po wejściu trzeba spojrzeć na wyświetlacz znajdujący się obok kierowcy. Tam pokazane są numery kolejnych przystanków wraz z kwotą, którą trzeba zapłacić. Np. jeśli wsiadamy i widzimy, że ostatnia pozycja na wyświetlaczu to 5 | 180, to znaczy, że nasz przystanek to nr 5, a my wysiadając musimy zapłacić 180 jenów. Po przejechaniu kilku kolejnych przystanków, kwota dla numeru 5 będzie stopniowo rosła i to właśnie ją mamy zapłacić wysiadając. Pieniądze trzeba wrzucić do skrzynki znajdującej się obok kierowcy. Z tego też względu nie wsiada się przednimi drzwiami. Czyli jest dokładnie odwrotnie niż w Niemczech, gdzie do autobusu można wsiadać tylko przednimi drzwiami, okazując swój bilet kierowcy.
W Maroku autobusem można przejechać pół kraju za bezcen. W dodatku niemal pustym i klimatyzowanym. Inaczej rzecz ma się na górskich odcinkach (np. odcinek Ketama-Chefchaouen), gdzie droga przez góry trwa ok. 3 godzin, podczas których stary autobusik przesiąknięty zapachem benzyny pokonuje setki zakrętów i duże różnice wysokości. Klimatu dodaje fakt, że na wejściu kierowca rozdaje pasażerom worki na wypadek, gdyby zrobiło im się niedobrze. Większość z pasażerów z tych worków korzysta, co dodatkowo wzbogaca doświadczenia zapachowo-dźwiękowe podczas szaleńczej jazdy.
Prawdziwym luksusem są jednak autobusy chilijskie. Za równowartość kilkudziesięciu złotych można przejechać tam odcinek ponad tysiąca kilometrów (kurs nocny). Do dyspozycji mamy toaletę (o wiele czystszą niż w PKP i przestronniejszą niż w PolskimBusie. Siedzenia są w dużych odstępach, bardzo szerokie, wygodne i rozkładają się niemal na płasko oraz mają dodatkowe podpórki pod nogi. Nad głowami co kilka rzędów siedzeń są telewizory, z których niemal non stop (z przerwą w samym środku nocy) puszczane są amerykańskie filmy z hiszpańskim dubbingiem. Na dłuższych trasach są także za darmo serwowane zimne napoje (Cola, Sprite), a także posiłki (ciepła kolacja – ryż z kurczakiem i warzywami, kanapki z kurczakiem i serem, herbata). Za dodatkową dopłatą można dokupić dodatkowe posiłki.