Będąc w Trinidadzie, jednego wieczoru, zobaczyliśmy na skwerku dziewczynę ubraną w suknię panny młodej. Pomyśleliśmy, że trafiliśmy na ślub. Chwilę później przyszły dwie kolejne identycznie ubrane, więc stwierdziliśmy, że to jednak druhny, a nie panny młode. Kiedy jednak „druhen” przybywało, a wokół nich zaczęło się kręcić coraz więcej eleganckich chłopaków, zaczęliśmy się poważnie zastanawiać. Najpierw nie wiedzieliśmy kompletnie o co chodzi, później myśleliśmy, że to może kilka połączonych ślubów (była akurat sobota). Jednak, gdy przyjrzeliśmy się bliżej parom stwierdziliśmy, że są jednak chyba trochę za młodzi na ślub. Co ciekawe, wszyscy mijający ich mieszkańcy miasteczka składali im gratulacje i robili im zdjęcia.
Chwilę później, gdy zapadł już zmrok, zobaczyliśmy sznur mężczyzn niosących ogromne tace. Poszliśmy za nimi i trafiliśmy pod salę ludową, pod którą właściwie było już całe miasteczko. Właściwie była tam młodzieżowa część miasteczka i to ubrana jak na wielki bal. Królowa balu natomiast przyjechała wkrótce odkrytym oldmobilem.
Jak się okazało (zapytaliśmy kogoś stojącego obok) był to bal i to nie byle jaki. To bardzo charakterystyczna i bardzo ważna dla Kubańczyków impreza. Z jej okazji często młodzi Kubańczycy mieszkający poza granicami Kuby specjalnie jadą do swojej ojczyzny, by tam świętować.
No właśnie, co jadą świętować? Na jaką imprezę trafiliśmy w Trinidadzie? Czy ktoś się domyśla?
Odpowiedź: Kubańczycy tak bawią się z okazji 15. urodzin.